sobota, 3 października 2009

Coby, Agnieszka, Przyjaciele 4

Jej metaliczna, szara twarz była nieruchoma, usta martwe, ale Coby zaglądał w oczy. To jej oczy z nim rozmawiały. Był pewny, że mógł wyczytać z nich wszystko. Co słychać, zapytała. Był skrępowany, spięty, uciekał ze spojrzeniem, ale tylko przez pierwszych kilka chwil. Zdobył się na uśmiech.-Dawno mnie nie odwiedzałaś w snach, więc tym razem ja przyszedłem do ciebie. Pomyślałem sobie, że może... a zresztą za kilka dni Twoje urodziny, ktoś powinien cię odwiedzić.Domyśliła się, że nie był tu jeszcze, rozglądał się niespokojnie. No i jak? Coby rzeczywiście lustrował okolicę.- Trudno mi zaakceptować to miejsce. Dlaczego akurat tu cię posadzili?Wydawało mu się, a w zasadzie domyślił się, że wzruszyła ramionami. Ktoś miał taki pomysł. Sama nie wiem... Masz trochę racji, tu nie czuję się najlepiej. Znasz to miejsce?Czy znał? Na Francuskiej bywał kiedyś codziennie. Na tym przystanku wsiadał do autobusu, do księgarni wstępował jak tylko miał chociażby dwie minuty. Księgarnia nic się nie zmieniła, czas się dla niej zatrzymał w miejscu.- Ja też bywałam regularnie w tej księgarni. Mogę powiedzieć z dumą, że to moja księgarnia. A dziś na wierzchu znajdziesz kilka tomów wspomnień, i moich i o mnie. Wiesz gdzie mieszkałam? A gdy kiwnął głową, że wie, że doskonale zna szary niepozorny domek na Dąbrowieckiej gdzie Agnieszka mieszkała niemal przez całe życie, niemal tuż obok, spytała - więc czemu się tak dziwisz?Dziwił się. W tym miejscu zawsze była drogeria, nieraz do niej wstępował, za życia Agnieszki nie było tu nigdy kawiarni, a teraz powstało Rue de Paris i postawiono Agnieszce pomnik, jak siedzi przy stoliku nad kartkami.- Nie mówiłem ci tego nigdy, ale widywałem cię tu w okolicy. Nawet bywało, że jechaliśmy razem autobusem 117 ze Śródmieścia na ten przystanek. Kuriozalne, Twój mąż był wtedy ambasadorem, a ty jeździłaś w tłoku... wiem, wiem, tylko tak mówię. Gdy szukałem twojego pomnika, rozglądałem się po kawiarniach które są tu już od kilkudziesięciu lat, na Francuskiej jest wiele takich, zajrzałem do Twojego kącika, Twoja kawiarnia Sax ma teraz inną nazwę ale dalej prosperuje. Wiem dużo o tobie, siadałaś w pierwszym pomieszczeniu, przy stoliku pod ścianą po lewej stronie, najbliżej bufetu. Pisałaś coś na kartkach, na serwetkach, wzmacniałaś się koniakiem. Nad tym stolikiem powieszono potem portret z wierszem: "Ach, śpij kochanie, śpij kochanie, na weselsze jedziesz gwiazdy po łatwiejsze prawo jazdy...". Tu się wykuwał twój apetyt na czereśnie, apetyt na życie, na końcu apetyt na śmierć... Myślałem, że tam znajdę Twój pomnik, a tymczasem... Tak, wielu rzeczy ci nie mówiłem...Coby przerwał, przysiadł przy sąsiednim stoliku, teraz już siedziała do niego bokiem, mógł być bardziej szczery gdy nie musiał patrzeć jej w oczy.- Zapamiętałem twoje białe włosy. Na początku te jak len.... pamiętasz Nastroje z Opola gdzie razem z Nehrebecką i Kasią Gaertner jak trzy białe nimfy pojawiłyście się na scenie? Lubiłem słuchać Twoich słów, a gdy już odeszłaś, gdy zabrakło nowych, pomyślałem że może popróbuję sam kontynuować... tak, wiem, śmiesznie brzmi, dlatego akcentuję słowo popróbować.
Tak ładnie napisałaś w testamencie, aby nie czekać z miłością, bo zamiast niej może zapukać do drzwi całkiem ktoś inny. Nie chciałem czekać, nie tylko z miłością. Tylko przeholowałem, jak abstynent, który w końcu zaczyna pić. Praktycznie to dla ciebie założyłem blog, byłaś na nim obecna od początku. W nim uczyłem sie od ciebie pisać. Zachowałem te wpisy w swoim archiwum na Jasnych Wrzosach w cyklu Coby, Agnieszka i inni... Zacząłem tworzyć i... zakrztusiłem się. W ciągu kilkunastu miesięcy napisałem tyle tekstów, co ty przez całe swoje bogate życie. Tak, masz rację, ilość niszczy jakoś, sam to wiem, rozumiem, wyczuwam, tylko tak jakoś... gdy włączam dziennik w TV, od razu chę uciekać do innego świata, nie będę Ci tego tłumaczył co się dzieje teraz z ludźmi, w świecie pieniądza, sama znasz lepiej ludzką naturę. Nie, nie będę nic przytaczał, chociaż... może tylko ci powiem, że dopiero teraz przyskrzynili Polańskiego, pamiętasz ten list gończy... Wisi Ci to? Myślałem, że ze względu na Wojtka to Cię zainteresuje, był Twoim mężem a rodzina Mansona związała go tamtej nocy z Polańskim nierozerwalnie. Obojętne Ci te lata?Była zimna, a jednak była z metalu. Oczy ani nie drgnęły.- Nie pamiętam żadnego Wojtka, zresztą byliśmy razem bardzo krótko, swoją śmierć chyba sam sprowokował, mówią że to przez niego i jego narkotykowe kombinacje zginęła wtedy cała ta gromadka u Polańskiego, taki już był. Cóż - tak jakby się zaśmiała - byliśmy wtedy piękni, piękni dwudziestoletni, łatwo było popełnić jakieś małżeństwo albo inne szaleństwo.- Tak, pamiętam co napisałaś dzień po narodzinach Agaty: " nie kochaj się w łobuzach, jak ja. Zawsze mi się podobał taki zbuntowany, cały »na nie«, przyklejony do baru jak niedopałek sporta”. Pamiętam też jak mówiłaś o sobie: „Nie umiem inaczej. Ja się rozwijam przez zdradę". Dziwne życie wybrałaś, choć powiedziałaś też: „Byłam wychowana tak, jakbym była stworzona do szczęścia”. Straszny tygiel, mieszały się w nim wszystkie żywioły. Wybaczę ci nawet to co napisałaś o Warszawie, twojej i mojej. ""Warszawa jest dla mnie jak taka stara, brzydka żona. Nie kocham jej, nie lubię, nie podoba mi się i nigdy nie podobała, ale przecież zawsze do niej wracam. Wracam, choć mam po świecie rozsiane różne kochanki, z którymi właściwie mogłabym się ożenić. Ale nie żenię się". Wracałaś tu na Saską Kępę, to ważne, bo mogę cię dziś tu odwiedzać.- Sentymentalny jesteś - zamyśliła się na chwilę - to dobrze, ale nie przesadzaj z tym pisaniem, wierszy nie strzela się seriami... No, a teraz cykaj swoją fotkę i znikaj, i zajrzyj czasem. Ale o ludziach, o polityce mi nie opowiadaj, nie trzeba... Tylko jeśli już robisz to zdjęcie postaraj się, żeby było kolorowe, niech rozjaśni moją szarą dziś twarz. Pamiętaj..."... Lubię ulice wesołe i duże, i kolorowe światła na rogach...". Tak, pamiętam, będzie kolorowe, tyle mogę zrobić dla Ciebie.I nacisnał spust migawki...



Są małe stacje wielkich kolei
Nieznane jak obce imiona,
Małe stacje wielkich kolei
Jakiś napis i lampa zielona.
Na takiej stacji dawno już temu
Z daleka jadąc, daleko
Widziałem dziewczynę w niebieskim szaliku,
Jak piła gorące mleko.

Teraz tamtędy nigdy nie jeżdżę,
A miasto moje daleko. Lecz myślę czasem o tamtej dziewczynie,
Jak piła gorące mleko.
I nieraz chciałbym aby tu była,
A może to miałoby sens.
ak ona śmiesznie to mleko piła,
Gapiąc się na mnie spod rzęs.

Mam swoje sprawy, inne podróże
I nie tamtędy mi droga.
Lubię ulice wesołe i duże
I kolorowe światła na rogach.
Może ma chłopca tamta dziewczyna,
A może wybrała się w świat.
Może po prostu, może jest głupia
Jak jej siedemnaście lat.
/A.Osiecka/.