W światła nocy na szybach
wpatrzona,
pogodzona, że świt nie
nadchodzi,
wolno schodzisz do piekła
po schodach,
ułożonych z miesięcy i
godzin.
Wciąż zachłannie
przyglądasz się kwiatom,
szukasz cienia w gościnie
jabłoni,
a twarz w lustrze dziękuje
ci za to,
że spojrzeniem nie pytasz
już o nic.
Tylko w snach wciąż
powraca od nowa
wszystko to, co wyparła już
pamięć.
Półspojrzenia, półgesty,
półsłowa,
tamta dłoń zawieszona na
klamce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz