wtorek, 27 sierpnia 2019

ZE SNU SIĘ BUDZĄC



/Cyprianowi Kamilowi Norwidowi/

kroczę po tych samych kamieniach
po wykruszonych przez ciebie bliznach
odnajduję wysuszony cierń
z zaczepionym strzępkiem czegoś
co wczoraj pulsowało życiem
a dziś skurczem upiera się przy swoim
że Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek

i myślę na przekór tobie a czasami i sobie
że duszą poety nie musi być cierpienie
piękno niekoniecznie jest kształtem miłości
ideały nie zawsze sięgają bruku
a muzyka nie umiera wraz z instrumentem
który wcześniej podarował jej życie

ze snu się budząc wróćmy znów do snu
w zespoleniu dotykiem tych samych kamieni
nicią czarną która zawsze i wszędzie
pod sklepieniem niekończącej się nocy

budzi się we mnie mały chłopiec
który nie wszystko potrafi zrozumieć
wkleja nosek w zawilgoconą szybę
uśmiecha sie do mrugającej latarni
szuka klucza do myśli zapisanych
piórem pawim umaczanym w niebie

noc kolejna odchodzi nie odchodząc
nie oglądając się na pytające spojrzenie dziecka
na jego małą bezrozumność
bo najpierw sama musi przyswoić prawdę że
przeszłość to jest dziś
tylko cokolwiek dalej

Brak komentarzy: