wtorek, 26 listopada 2019

NIE POTRAFIĘ



wsłuchuję się w skrzydła nieba,  które właśnie odpływa,
obserwuję stygnące wieczornienie, wyciągam z zanadrza
odłożoną na tę chwilę potrzebę wyznań, ufności, nawet krzyku.
ale dziś nie wykrzyczę ci prawdy. nie łatwo jest przyznać się

do cierpienia, lepiej pozostawić to empatii innych,
przystanąć na granicy półprawd i ćwierćcieni, przetrawić
tajemnice. wydalić je z organizmu, robiąc miejsce kolejnym.

zaufać słowom też nie potrafię. rozmowy z gwiazdami,
to zaledwie próby. tak naprawdę, nie rozumiem ich mowy,
schodzę na ziemię, wpisuję się enigmatycznymi śladami
w mokry piasek, nie wiedząc, jak powstrzymać zabierającą je falę.

siadam pomiędzy, oglądam się na zanim,
wybiegam wzrokiem poza...

pomiędzy małomównym świtem i zamyślonym zmierzchem,
zanim niebo rutyną się wykrwawi, poza horyzont, kończący
swoje pięć minut w świetle wygaszanych reflektorów.

na kolanach układam niespokojne dłonie.

Brak komentarzy: