wtorek, 19 maja 2020

A kiedy już


pocałunki niemal bolą, lecz ten ból nie jest bólem,
przedśmiertne konwulsje nie są jeszcze śmiercią.
mój język przekomarza się z twoim, wpycha go
z powrotem do ust, oswaja, zawłaszcza, uzależnia.
uczę się nocy, uczę się dotykiem, wiem już, że to
nie oddech mnie otula, tylko spojrzenie zmatowiałe
bliskością. pozbawiam cię zbędnego już imienia,
sobie też go odbieram, zostawiam zaledwie kilka liter,
które na nowo ugniatam w najprostsze ze słów.
pocałunki niemal zabijają, polują na spragnionych
śmierci, których wielu plącze się po nocy, łudząc się
obiecaną przez poetów wizją nieśmiertelności,
a kiedy już, kiedy już... oswajają dla nich tę śmierć,
tak na chwilę, wymarzoną chwilę.



Brak komentarzy: