Oni młodzi i piękni, wolni i szczęśliwi,
dotykają kamieni, których ty dotknąłeś.
Twój marsz był marszem śmierci, ich jest Marszem Żywych,
suną w ciszy, w ciemności, świece grzeją dłonie.
Osłaniaja przed wiatrem tańczące płomyki,
odbite migotaniem w przeszklonych spojrzeniach,
mijają szare ściany, poznaczone krzykiem.
Ziemia pod ich butami, to ta sama ziemia.
Oni młodzi i piękni, ty stary, zmęczony,
dostrzegasz w nich nadzieję, patrzysz w mądre oczy,
spoglądają na komin, wsłuchują się w głosy,
chcesz im tyle powiedzieć, ocalić, uchronić…
Nad bramą wielki napis praca czyni wolnym,
ARBEIT MACHT FREI, okrutne, złowróżbne, szydercze.
Cyfry na przedramieniu w szyku niepokornym,
zadrżały przebudzone. Zadrżało też serce.
Oni młodzi i piękni, ich twarze kamienne,
nie słychać oznak buntu, jaki w sobie niosą.
Spoglądają pod nogi, przeczuwają pewnie,
że wciąż się czai z boku czarna postać z kosą.
Pod Ścianą Straceń cisza, płomyk szepce modły,
ludzie głowy schylają, ptak swój lot zawiesza.
Tu, gdzie człowiek człowieka zdeptał i upodlił,
powtarzasz, by ich ostrzec: AUSCHWITZ NIE SPADŁ Z NIEBA.
Oni wolni, wolnością dozgonnej pamięci,
w corocznym Marszu Żywych z Auschwitz do Birkenau.
Uczysz ich przykazania NIE BĄDŹ OBOJĘTNYM,
bo jeśli nie… to wkrótce... znów zapłacze ziemia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz