zanurzasz się w aksamitną miękkość oczekiwań
jak w tamten zapamiętany z dzieciństwa fartuch
bezrozumnymi oczami dziecka trafiasz
na pulsującą pamięć przypominającą kroki
których stukot powraca wyludnioną ulicą
ręka głodna dotyku sama jest dotykiem
zainfekowana odruchem cofania nie potrafi
odróżnić wyciągniętych przyjaznych dłoni
od tych niosących krzywdę i ból
zmęczony wędrówką przysiadasz w cieniu
rozszczelnionej źródłem skały
a twoja pamięć i enigmatyczny dotyk stają się
kroplami sączącego się strumienia
w atramentowej nocy odciskasz ślad stóp
potem przytulasz się do popękanego kamienia
tak jak twoja matka przytulała się do brzozy
biała naskalna kora otula siwymi włosami
ofiarowując ufność i spokój
obraz matki towarzyszy ci w trudnych chwilach
ale nosisz w sobie przekonanie że życiodajnym
źródłem jest też każda mała i wielka ojczyzna
w których podatne na pęknięcia serca
hartowane są bliskością nieba
na orbitach własnego układu planet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz