magnolie lada dzień wystrzelą z hukiem
morsy wychylają spod wody zaplecione nad głową ręce
w asyście strażackich syren skrzą się wypalane trawy
śmiech dzieci na przydomowych placach zabaw dopełnia
radość uwolnionych ze smyczy psów
pierwsze bazie zwiastują rychły czas dzielenia się jajkiem
na ulicach coraz więcej ludzi
stop
jeszcze raz
wiosna dwa tysiące dwadzieścia dwa
w Buczy trawy wypalają się od pocisków
razem z domami zwierzętami i ludźmi
morsy nie wynurzają się z wody tylko ze schronów
podniesione ręce nie ratują im życia choć powinny
na ulicach coraz więcej trupów
w Charkowie śnieżne płatki opadają wraz z pyłem i sadzą
ale nic bielszego tu już się nie przydarzy
wiadra ze śniegiem to w schronach szansa na przeżycie
napełnione metalowe kubki zawiesza się nad świecą
dzielenie się jajkiem nie obiecuje w tym roku spełnienia życzeń
w Medyce ważniejsze jest dzielenie się chlebem
małe dzieci w poczuciu wspólnoty serc ratują życie pluszakom
wystające spod kurtek kobiet głowy czworonogów
to dla odmiany wspólnota bezradności i strachu
w bezpiecznym Przemyślu na sygnał przejeżdżającej karetki
pięciolatek chwyta małą siostrzyczkę i zbiega do piwnicy
nakrywa ją własnym ciałem
w Mariupolu wiosna osiada na śniegu czerwienią
magnoliom tym razem nic do tego
gdy zawodzą modlitwy i nadzieja
dzieci z przysypanego gruzowiskiem teatru
uczą się od matek wulgarnych słów
ruskij wojennyj korabl
ty już dobrze wiesz dlaczego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz