za to
że on daleko
a ty dzisiaj ze mną
za dotyk i za słowa
wsiąkające w ciemność
za ten krzyk co za chwilę
zagęści powietrze
że to nie ty...
przepraszam
pomyliłem wiersze
za to
że on daleko
a ty dzisiaj ze mną
za dotyk i za słowa
wsiąkające w ciemność
za ten krzyk co za chwilę
zagęści powietrze
że to nie ty...
przepraszam
pomyliłem wiersze
a potem zmarła
ale to było potem
wcześniej spływała lawą po zboczach wulkanu
niepięknie i pięknie
(no dobrze pominiemy to pierwsze)
a więc erupcja głosu poruszająca ziemską skorupę
czułość zieleni i stygnący popiół
(no dobrze pominiemy to drugie)
wystudzany przez deszcze kryształ
wytapiany klucz do przyszłych pokoleń
do ludzkiej pamięci
do ludzkich serc
do wieczności
a potem zmarła
(no dobrze pomińmy też słowo potem)
w ł a ś n i e zmarła
a poeta pisze o niej wiersz
(no dobrze słowo zmarła też wypada pominąć)
krocząc po śladach prowadzących
znikąd do nieśmiertelności
dla jednych
zachłanność nieba
dla innych
światło i czas
a dla mnie
nuta rozbrzmiewa
gdy trącam najdalszą
z gwiazd
demiurgu
gwiezdnych symfonii
nie pytam czemu
lecz jak
mógłbym się niebu odkłonić
jak coś wymyślisz
daj znak
a może światłem
a może chlebem
a może winem
grzechem
nauką
pytam w imieniu
żywych
umarłych
i zagubionych
czym jesteś
s z t u k o
zwykł powtarzać beztrosko: a co tam...
Prymitywny gaduła
szybko dodał - Don Juan!
To nim chciałem być, zachichotał.
ręka z napisem miłość
delikatnie osiada na twojej
zapewne po to
żebyś nagle nie wymknęła się
nie poddała
ręka z napisem
jeszcze tylko chwila
zbiera z twojego czoła
krople potu
wulgaryzmy
kierowane w stronę nieba
nie oznaczają wcale akceptacji piekła
krew
pot
i łzy
a przecież chwila
gdy przynosi je bocian
to najpiękniejsza chwila
ciasno mi
w twoim niebie
przestrzeń
do bólu w nim zwarta
księżyc oparty o ciebie
i ty
o księżyc oparta
staram się wyrwać
daremnie
z niewoli duszy
i ciała
więcej mnie w tobie
niż we mnie
jest tak jak chciałaś
bo chciałaś
czy możliwe
żebym przenikał
twoje powieki
kiedy śpisz
a przecież patrzę
a przecież w oczy
a przecież śpisz