Zapaliłem lampę. Coś szarpnęło,
uciekło przed światłem,
cofnęło się o kilka kroków,
zatrzymało tuż za progiem, zajrzało w okna.
Noc?
Rzuciło wilgotnym liściem,
przetestowało przyczepność okiennic,
zadyszką zapłaciło za śmiałość.
Wiatr?
Rozerwało niebo,
o horyzont zaczepiło jasne smugi,
dokuczyło gniewnym spojrzeniem,
przejrzało sie w moim.
Ogień?
Obsunęło się, skurczyło,
zatraciło przyczepność, opadło na kolana,
gdzieś we mnie, tam w środku,
takie kruche, malutkie, obolałe
z niedoboru pokory.
Człowiek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz