skradłem wiersz
Konstantemu
chciałbym cię w nim
zamknąć
jak w podniebnej kapsule
poddanej
obłokom
rozsypać wykradzione
słowa
zanim zgasną
„usta
tak bardzo blisko
gwiazdy
tak bardzo wysoko”
skradłem wiersz
Konstantemu
chciałbym cię w nim
zamknąć
jak w podniebnej kapsule
poddanej
obłokom
rozsypać wykradzione
słowa
zanim zgasną
„usta
tak bardzo blisko
gwiazdy
tak bardzo wysoko”
mała kropla
krewna wielkich jezior
spadkobierczyni oceanu
córka chmur
współlokatorka ulicznych kałuż
świeżość tysiącletnich kamieni
matka życia
opiekunka ptasiego serca
Udało mi się wmówić jej w oczy,
że jestem pięknym, młodym bogaczem.
Diabeł się śmieje. A niech rechocze.
To jego dzieło, za to mu płacę.
Mam swoje wady, mam ich bez liku,
a ty wciąż mówisz mój ty aniele.
Lepsze by było mój ty diabliku.
Słowo aniele, to nazbyt wiele.
wszyscy wokół mówili: nie teraz.
To tylko efekt mitów
ta cała lekkość bytu
co tam czeka. Nie warto umierać.
próbowałaś złapać wiatr
on próbował złapać ciebie
zaplątała się ulotność
w zastawiane sieci
dwa żywioły
dwa wiatry
dwie nagości
Carpe Diem
daj rękę
chodź
zaprowadzę cię do nieba
schodami
prosto w dół
wiem co mówią ludzie
ale to nie pomyłka
pobłądzimy głęboko
powoli i głęboko
nie bój się
nawet jeśli to tylko
ogień pot brak oddechu
zaufaj mi
i tym
co przed nami tam schodzili
niebo zaczeka