w chorym śnie
w którym drzwi okazują się ścianą
czekam na spojrzenie naciskające klamkę
na mrugnięcie rozszczelniające okno
znak życia w bezruchu firanek
karmię łaknienie
oszukuję głód
spijam łyczkami fantomowe szczęście
ach głupi głupi głupi
jak można przy doprawianiu smaków
pomylić cukier z solą
i nawet tego nie zauważyć
przysłaniająca wszystko biel pleców
nie jest tu wystarczającym wytłumaczeniem
ich bezruch to niewiara
chłód to lęk i bezsilność
nie tracę nadziei
zjawię się na każde wezwanie
skrzypiących okiennic
nawet na cichą skargę
tych przymkniętych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz