czwartek, 7 listopada 2024

Noc na plaży (wersja po korekcie)

 gwiazda polarna przyjaźnie mruga w geście figlarnym,

spogląda ku niej świetlista smuga morskiej latarni,

noc tak życzliwa o jakiej skrycie zwykło się marzyć,

w cichym poszumie usypia życie na pustej plaży.


wiatr poufale zaczepia, trąca i bryzga pianą,

dygoczesz z zimna, skulona, śpiąca, na mych kolanach,

bryza na twarzy osiada rosą,  pięknymi łzami,

fale z daleka krzyk ptaków niosą, a my tu sami.


w szalonym tańcu, gdzieś nad głowami, kołują ptaki,

krzyki ich wchodzą w serce szpilami, bolesne takie,

morze skowytem w płacz rzewny zmienia ich dzikie głosy,

czuję jak z wiatrem wiruje ziemia i twoje włosy.


morze wśród nocy jak czarna smoła pod srebrnym niebem,

jakaś syrena z oddali woła, uwodzi śpiewem,

jak dziki tabun fale dziś niosą, jak dzikie konie,

piasek klepsydrą spłynął po włosach na senne dłonie.


i drży jak struny, brzmi jak muzyka, gdy go przesuwam,

zaglądam w gwiazdy, nieba dotykam , sprawdzam czy czuwa,

tulę cię mocno, nie czuję chłodu w gorączce cały,

a księżyc zimny, jak kostka lodu, jak okruch skały.


przed jego chłodem, przed chłodem nocy, dzielnie cię bronię,

wchodzę zachłannie w rozwiane włosy, nakrywam dłonią,

i tak pilnuję tego przykrycia, by wiatr nie zrzucił,

siedzę i czuwam, aż głodna życia z zaświatów wrócisz.


gdy pierwszym dźwiękiem zabrzmi z ukrycia poranny koncert,

wtedy przywrócę cię znów do życia dotykiem drżącym,

z oddali szeptem wita nas zorza, statek w żegludze,

gdy kula ognia wypłynie z morza,

wtedy cię zbudzę.



Brak komentarzy: