czwartek, 11 czerwca 2009

Coby, Agnieszka, Przyjaciele 2

Coby czeka na wiosnę. Nawet tego nie zauważył, tylko Agnieszka... znowu przyszła w nocy, i weszła w jego sen, jak do własnego domu. Bo to był jej dom. Brakowało mu tego uśmiechu, więc przyjął go jak kwiaty. Nakryła dłonią senne powieki, tak jak zawsze. - Jak tam na górze? - zapytał, wskazując sufit. Nawet się zdziwiła, chyba szczerze. - Ja i niebo, coś ty wymyślił głuptasie. Czyli gdzie - wystraszył się, ale wspólny śmiech rozładował sytuację. - A co u ciebie Coby. Czy to co widzę, to sen zimowy? Gdzie twoja słynna radość życia. Czekasz na wiosnę? Zawsze wiedziała. - A Twoja radość życia po życiu, Agnieszko... i od razu wystraszył się niesmacznej riposty. - Nie ma tego złego, mogę przynajmniej odwiedzać cię w snach. Wiesz, że to polubiłam? _ Powiedz mi Agnieszko, napisałaś tam jakiś wiersz? Po raz pierwszy w jej oku zobaczył łzę. Nie przejmuj się Agnieszko, ja tu na ziemi doglądam Twoich wierszy, trzymam je w pudełku po cukierkach, wraz ze swoimi. Nawet wymieszały się z cukierkami.

Gdybym umiała się zatoczyć
jak pijak, co pod auto wlazł,
zabłądzić, zemdleć, zamknąć oczy,
zapomnieć tamten brzeg i las...
Gdybym umiała, choćby w kinie,
gdy serce nagły przetnie ból,
pomyśleć sobie: "Nic to, minie...
Przed nami jeszcze tyle ról"..
***



Coś taki zamyślony, Coby? Czytasz? a co czytasz... a, w sercu kobiety. to powodzenia życzę i kup sobie słownik - wyrazów bardzo trudnych.

Serce kobiety to cenna księga
oprawna w srebro i złoto;
rzadko mężczyzna czyta ją pilnie,
każdy przerzuci z ochotą.

Coby lubił czytać. był cierpliwym czytelnikiem.
***



Coby to rozumiał, przychodzą dni letargu, zniechęcenia... Zawsze sądził, że to tak jak ze snem, można prześnić, przebudzić... przemyć oczy zimną wodą. Potem życie samo się upomni, nie znosi pustki. Tak, rozumiem cię...

rozbieliły się mroki grudniowe
dzień się zrobił podobny do dnia
a myślałam - nie zmrużę już powiek
umrzeć nie chcę
a żyć - jakoś strach...
rozstąpiły się góry lodowe
ciepły promień dosięgnął do dna
a myślałam - nie zmrużę już powiek
umrzeć nie chcę
a żyć - to nie ja...
***



Agnieszka miała inne zdanie o Nadziei, niż Coby. Jej Prawda również była razem z Mądrością, ale Nadzieję odganiała: idź precz, chmuro...

co mnie zabija, to nadzieja
jej wątły krzyk i śpiew, i szept
ściga mnie po wsiach, knajpach, kniejach
wzywa na szlaki szczęść i bied
gdybym umiała choć w niedzielę
jak starzec, co nie pragnie już
na ławce zasiąść po kościele
i nie śnić snów, nie wróżyć wróżb, /513 dni temu, 14:55 (15 stycznia)
***


jeszcze nie wszystko we mnie
jest dla mnie znajome,
żyję w przedsionku jak na słonecznym podwórzu:
o gołębie moje, o klomby żółtych begonii,
o róże... róże...
jest dom i korytarze ciemne i kryjome,
i zegar, który drży jak serce i jak serce dzwoni,
i galerie patrzące umarłych oczyma,
i - Bóg, który jest wszędzie,

jest tam,
gdzie mnie nie ma.
***



Z okna Twojego jak ze szklanki wąskiej
piję wino błękitne i różowe
z gwiazdami co płyną
na dnie przejrzystym.
A Ty z serca mojego co drżące i gwarne
słodką, serdeczną dłonią zbierasz krople czarne
jak łzy perliste.
I tak w niemej piersi wsłuchani oddechy
z winem różowym nasze łączymy uśmiechy
w przyjaźni zgodnej.
Aż serca niespokojne i dręczone burzą
jak żagle się w przestworzach skąpią i zanurzą
w mowie pogodnej.
/500 dni temu, 11:02 (28 stycznia)
***


Wołodia, Wołodia... gdybyś się nie zapił na śmierć, dziś kończyłbyś 70 lat... dziś ja piję za ciebie, za twoją pamięć. ty, bułat, Agnieszka, towarzyszyliście mi przez całe moje życie, dziś już wszyscy jesteście na niebieskich łąkach. chyba razem, bo byliście przyjaciółmi. wiedziałem co lubiłeś, czego nie...

Nie lubię fabuł z kiepskim zakończeniem,
I pędu życia nigdy nie mam dość,
Nie lubię, gdy ogarnia mnie znużenie,
Gdy mi z rozpaczy w gardle więźnie głos.
Nie lubię, gdy cynizmem zimnym ranią,
Gdy fanatyczny mnie dobiega pisk,
I gdy ktoś obcy zerka mi przez ramię,
Żeby bezczelnie mój przeczytać list.
Nie lubię plotek, co mi wróżą fiasko,
I od zaszczytów robi mi się mdło,
Nie lubię, gdy pod włos próbują głaskać,
I gdy rysami "ozdabiają" szkło.
Takim, co nigdy nie brak im rezonu,
Jakoś nie ufam. I zamieram aż
Gdy słowo honor znika z leksykonu,
I honorowym się nazywa łgarz.
Nie żal mi wcale, gdy się w przepaść toczy
Ten, co niejedno życie w popiół starł.
Nie lubię bezsilności i przemocy,
Tylko Chrystusa mi na krzyżu żal.
Nie lubię siebie, gdy mnie coś przeraża,
Kiedy niewinnych krzywdę z dala czuć,
Nie lubię, gdy perfidnie w duszę włażą,
A zwłaszcza, gdy mi w nią próbują pluć.
Nie lubię aren - z tłumem, z trybunami,
Tam się kupuje poklask i rząd dusz.
I niech nie mamią mnie obietnicami,
Ja nie polubię tego nigdy już!
/502 dni temu, 07:24 (26 stycznia )
***



Coby, spłodziłeś jakiś nowy wiersz? Sprężaj się, niedługo walentynki dobra okazja. Coś cię niepokoi? Chyba nie mają do ciebie żalu, że nie chcesz przeżywać w tym Hyde Parku żadnych emocji, tylko przeżywasz intelektualną przygodę, zabawę, kult ładnego słowa... dobrze, że akurat tu istnieje wolność wyboru, bo i stąd byś uciekł. No bo gdzie u ciebie emocje, zimna rybo. Daj na razie coś z szuflady, może ten wiersz mistrza

Jest wiatr, co nozdrza mężczyzny rozchyla;
Jest taki wiatr.
Jest mróz, co szczęki mężczyzny zmarmurza;
Jest taki mróz.
Nie jesteś dla mnie tymianek ni róża,
Ani też "czuła pod miesiącem chwila"
Lecz ciemny wiatr,
Lecz biały mróz.
Jest deszcz, co wargi kobiety odmienia;
Jest taki deszcz.
Jest blask, co uda kobiety odsłania;
Jest taki blask.
Nie szukasz we mnie silnego ramienia,
Ani ci w myśli "klejnot zaufania",
Lecz słony deszcz,
Lecz złoty blask.
***



Hej, dziewczyno, siedzę, piję gruzińskie wino... czytam Asnyka, bo prześladuje mnie od kilku dni. chyba już wiem dlaczego... mam, znalazłem. twój ulubiony wiersz powstał w listopadzie 2007, to teraz popatrz, jak to widział mistrz ponad sto lat wcześniej:

Gdybym był młodszy, dziewczyno, gdybym był młodszy!
Piłbym, ach, wtenczas nie wino, lecz spojrzeń twoich najsłodszy
Nektar, dziewczyno!
Ty byś mnie kochała, jasny aniele...
Na tę myśl pierś mi zadrżała
Bo widzę szczęścia za wiele, gdybyś kochała!
Gwiazd bym nie szukał na niebie ani miesiąca,
Ale bym patrzał na ciebie,
Boś więcej promieniejąca
Od gwiazd na niebie!
Wzgardziłbym słońca jasnością
I wiosny tchnieniem,
A żyłbym twoją miłością,
Boś ty jest moim natchnieniem
I słońc jasnością.
Ale już jestem ze stary,
Bym mógł, dzieweczko,
Zażądać serca ofiary,
Więc bawię tylko piosneczką,
Bom już za stary!
Uciekam od ciebie z dala,
Motylu złoty!
Bo duma mi nie pozwala
Cierpieć, więc pełen tęsknoty
Uciekam z dala.
Śmieję się i piję wino
Mieszane z łzami,
I patrzę, piękna dziewczyno,
W swą przeszłość pokrytą mgłami,
I pije wino...
/463 dni temu, 19:52 (5 marca)
***



A gdy przyszedł już nareszcie jako prawda, nie jak sen
podścieliła mu pod nogi swoich włosów zwiewny len
przytuliła jego głowę do swej piersi, do swych rąk
by pragnienia nie znał lęku, by czekania nie znał mąk.
Wszystkie róże swych ogrodów gdy dla niego w szczęściu rwie
on porzuca ją na zawsze
bo jej nie mógł wołać w śnie.
/464 dni temu, 21:26 (4 marca)
***


Czy Jacek Kaczmarski dostrzegłby w tłumie Cobyego? Kto wie, może mieli ze sobą coś wspólnego, diabeł jeden wie...

Nie nauczono mnie paciorka,
Nigdy nie byłem u spowiedzi,
Więc od czupryny do rozporka
Niejeden diabeł we mnie siedzi.
Prócz tych, co dbają o natchnienie,
Samopoczucie i rozkosze,
Szczególnie tego sobie cenię,
Którego w kręgosłupie noszę.
Tak mi usztywnił karku kręgi,
że mimo groźby i namowy
- Ani kazanie, ani pręgierz
Nie zdoła mi pochylić głowy.
Nie, żebym nie chciał!
Wręcz zazdroszczę
Tym, co potrafią ujść zatraty
I łączą swe talenty owcze
W stada wzajemnej aprobaty.
Przez to kalectwo - zdrowych ranię,
Na pogodzonych ściągam biedę,
Wszelkie zbiorowe pojednanie
Obracam w "jedność - minus Jeden".
Ani nie bronię się pogardą,
Ani nie brudzę się popiołem,
Lecz będę żył i umrę - hardo,
Chcąc nie chcąc - z podniesionym czołem.
Jeżeli hardzi Stwórcę brzydzą
Niech mi odmówi odkupienia.
Choć chyba mnie zrozumie, widząc,
że też samotnie trwa w przestrzeniach.
Bo czym są moje grzechy małe,
Gdy On pokornych ma - miliony.
Rzadko Mu głowę zawracałem
I tylko - w imię odtrąconych.
/457 dni temu, 10:59 (11 marca)
***


pocałunek... czym dziś jest pocałunek. to już raczej inna magia, inny smak. jest na pewno bardziej realny, niż ten który przed laty drżącą ręką opisał Grochowiak.

Błądziłem lasem twoich włosów zioła
I płacz odkryłem.
I schodziłem niżej
Na białe śniegi zimowego czoła,
Gdzie płacz już umilkł,
a był cień lichtarzy.
Potem zwiedzałem pamiątki twej twarzy,
Coraz to bliżej i coraz to bliżej
Ust twoich dobrych uśpionego sioła
W nim co się zdarzy
raz tylko się zdarzy.
I wszedłem w sioło.
A była pogoda
Pod całym niebem twego podniebienia.
Gdzieś w cichym kątku umierała młoda
Wstydliwość sielska w zapachu tymianku.
Nagle wróciłem i stałem na ganku.
Patrząc jak wokół krajobraz się zmienia,
Jak wschodzi pierwsza gałąź bzu w ogrodach,
I gną się rzęsy pod rosą poranku.
/437 dni temu, 20:17 (31 marca)
***



Noc, przyjaciółka człowieka. Jest osłoną dla tych co chcą płakać, kochać, śnić i tęsknić. Kryje w sobie tajemnice. Grę świateł zza firanek, kiedy za oknem przejeżdża samochód, grę świateł na suficie, kiedy wpatrujemy się w bezsenne godziny i układamy w myślach i w sercu puzzle dziennych zdarzeńAgnieszka znała magię nocy, jej moc, jej chemiczne działanie na nasze nastroje, potrafiła to opisać.
Spokojnej długiej, bezkresnej nocy, Agnieszko

"Są takie noce od innych ciemniejsze,
kiedy się wolno rozpłakać,
wolno powtarzać słowa najświętsze,
mówić o wróżbach i znakach,
tylko nie wolno tej nocy pod różą okraść,
okłamać, oszukać, bo się już będzie
odtąd na próżno bezsennej nocy tej szukać... "
/433 dni temu, 13:49 (4 kwietnia)
***



Agnieszka znowu zawitała we śnie. Nie musiał uchylać powiek, by to wiedzieć. To poczucie jej obecności włączało się jak światełko sygnalizacyjne. Nie czerwone, nie zielone, chyba raczej takie złote, słoneczne. Zaskoczyłam cię, spytała. Nie zaskoczyła, nie było takich zaskoczeń, zawsze był gotów na jej odwiedziny. Nie otwierał oczu, czekał na to co zawsze, że go pogłaszcze chłodną dłonią po włosach. I poczuł ten chłód na skroni, i uśmiechnął się. Piękne są takie uśmiechy przez sen. Teraz czekał co powie, zawsze niecierpliwie czekał na jej słowa. Przecież z jej wierszy czerpał siłę dla własnych. A wiesz, powiedziała, czasem warto dać się zaskoczyć, czasami czekamy na takie zaskoczenie. i jeszcze dodała coś więcej:

Nie kupujmy marzeń jak mebli,
nie bądźmy zanadto przebiegli,
nie wstydźmy się własnej nagości,
tylko dajmy, dajmy,dajmy
się zaskoczyć miłości.

Nie paktujmy z panem Bogiem,
z panem diabłem,nie mówmy,
że jest głupie, to co nagłe,
zamknijmy stare życie na klucz,
na dwa,wystarczy spuścić ze smyczy
to słowo "ja", "ja", "ja"...

Nie kupujmy nieba na kredyt,
nie planujmy szczęścia ni biedy,
nie grajmy w dwa życia jak w kości,
tylko dajmy, dajmy,dajmy
się zaskoczyć miłości.

Niech przyjdzie zbyt nagle zdyszana,
niech nie da dotrwać do rana,
niech przyjdzie nie na czas,nie w porę,
niech krzyknie: "Gore... gore, gore, gore..."
Zamknijmy stare życie na klucz,
na dwa, na trzy,
wystarczy spuścić ze smyczy
to słowo,jedno słowo:
"my", "my", "my".../428 dni temu, 16:51 (9 kwietnia)
***


z pewnych powodów przypomniał mi się Wysocki, zatęskniłem znowu za jego narowistymi końmi. Tak narowistymi jak Ognisty Koń Fanki i mój czarny rumak. chciałbym je przypomnieć. w drugim klipie ostatnia podróż Wołodii, dla przypomnienia, jak odchodzą wielcy tego świata.

Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, po samiutkiej, po krawędzi,
konie swe nahajem smagam i popędzam... i popędzam.
Lecz brakuje mi powietrza, piję wiatr i mgłą się krztuszę,
i w śmiertelnej trwodze czuję, że już po mnie! - Odejść muszę.
Odrobinę wolniej konie... odrobinę choć.
Nie słuchajcież wy bata, on łże!
Ale konie narowiste przeznaczył mi los.
I tak żyć się chce i dośpiewać tę pieśń.
Ja i koniom dam pić, ja i pieśni dam żyć,
choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić.

Zginę, wiem. Mnie tak jak puszek z dłoni zmiecie huragan
i powloką saniami po śniegu, jak jeńca.
Ech, wy konie, zwolnijcie i przedłużcie o chwilę,
choć o chwilę... tę podróż w nieznane, do końca.
Odrobinę wolniej konie, odrobinę choć.
Bo ten bat... ani pan, ani car!
Ale konie narowiste przeznaczył mi los.
I tak żyć bym chciał i ta pieśń niech trwa.
Ja i koniom dam pić, ja i pieśni dam żyć, choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić.

Zdążyliśmy. W tę gościnę i tak nikt się nie spóźnia.
Ale czemuż to anieli krzywo na nas spoglądają?
Czy to u mych sani dzwonek się rozszlochał ogłupiały,
czy to ja do koni krzyczę, żeby wolniej, wolniej gnały?!
Odrobinę wolniej konie, odrobinę choć.
Błagam was: i nie w skok, i nie w cwał!
Ale konie narowiste przeznaczył mi los.
Skoro życie me gdzieś, niech więc choć trwa pieśń.
Ja i koniom dam pić, ja i pieśni dam żyć,
choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić.
/427 dni temu, 10:05 (10 kwietnia)
***



Przyśnił mi się szum morza, jego znajomy kojący szept. A to tylko deszcz wędrował tej nocy po parapetach i drzewach, starał się stąpać na palcach i wyszła z tego muzyka. Mogłem się od razu domyślić, kogo przywabi ten szept, kto przybędzie w ślad za nim... czarodziejka, pani moich sennych wędrówek. Agnieszka. Zjawiła się i od razu na powitanie puściła w to rozbujane morze swój wiersz, jak malutką łódeczkę. Zapatrzona w toń, jakby to nie było morze, tylko jej Mazury. Jakby nie przyszła dziś do mnie, jakby mnie wcale nie było. Właściwie, to racja, nie było mnie w tym wszystkim, uśmiechała się do nieznanych mi wspomnień...

Chciałeś zabrać mnie nad morze,
a zgubiłam się na lata,
teraz muszę, mój ty Boże,
wracać dookoła świata.
Dookoła świata płynę,
co za koszt i jaki kłopot,
zamiast kupić wtedy bilet,
prostą drogą pruć do Sopot...
Cierniem jesteś w mej koronie,
w mym uśmiechu - smugą smutku,
czy ja kiedyś cię dogonię,
chociaż idziesz pomalutku?
/420 dni temu, 20:36 (17 kwietnia)
***



L. do Cobyego:Nie wiem, jak Ty to robisz, ale nie przestawaj - chociażby dlatego, że Cię o to poproszę.
Umiesz tak pięknie pisać. A może tylko mi się tak wydaje? Może wcale nie wiem, czym piękno jest... ale zawsze, kiedy odwiedzam to miejsce, rzędy literek omiatam oczyma - tak ciepło, tak miękko otulają. Nawet kiedy mówią o smutku,o bólu, o tęsknocie czy frustracjach - nawet w tedy spokój rodzi mi się gdzieś w środku... Słowa, niektórzy umieją serwować je na pięknej tacy, a mimo to czuje się, że nasiąknięte są goryczą lub agresją. Twoje nie. twoje są jak czysty poranek, jak pajda świeżego, chrupkiego chleba ze szklanką mleka...

Daj mi słowo - Kofta Jonasz
Już słońca wschód, początek dnia, biały poranek obiecuje dobre chwile nam.
Jesteś mój, ale czy wiesz, co jeszcze z twoich ust usłyszeć chcę.
Daj mi słowo, słowo niezwykłe, co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.
W sercu schowam, przejść wtedy mogę przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.
Oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa.
Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć, chcę z tobą je przeżyć, już czas.
Dzień chyli się, nadchodzi chłód, nie uwierzyłeś jeszcze, miły, w białą magię słów.
A ja to wiem, gdy cisza trwa, co nie nazwane jest, ucieka nam.
Daj mi słowo, słowo niezwykłe, co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.
W sercu schowam, przejść wtedy mogę przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.
Oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa.
Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć, chcę z tobą je przeżyć, już czas.
/410 dni temu, 00:12 (27 kwietnia)
***

Brak komentarzy: