uśmiechasz się do liter
co jak dzikie ptaki
w skrzydlate czarne klucze
szeregi formują
odlatując
unoszą niestrawiony zapis
rozpływają się w bieli
gubiąc srebrne pióro
siadają głodnym stadem
na obrzeżach wierszy
prowadzone instynktem
napływają chmurą
słowa dzikie
krzykliwe
opadają pierwsze
te płochliwe i czułe
wciąż jeszcze kołują
sypiesz myśli
chleb kruszysz
kusisz garścią pestek
na martwych parapetach
pojawia się życie
tak się karmi tęsknotę
tak oswaja wiersze
ziarnem pasji
i uczuć
w okiennym prześwicie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz