czwartek, 21 czerwca 2018

pokłosie


tej nocy gdy zdecydowałem
nie nakrywać głowy kocem
milczał do mnie Wołyń
wolałem kiedy krzyczał
łuną czerwieniąc światłoczułe ściany
 
tej nocy nie plułem cudzą krwią
nie zbierałem ziemi martwymi oczodołami
wtuliłem twarz w szybę oddychałem powietrzem
wolnym od rozliczeń i spalenizny
w świecie pozornym
przez czas po
przez czas o krzywo zrośniętych piszczelach
 
okopcone młyńskie kamienie
przenoszę ze snu do snu
ale to akurat nie pod ich ciężarem
uginam się i przysiadam
na poboczach wiecznej bezradności
by niespodziewanie zapłakać
 
tej nocy zbierałem kłosy wyrosłe z popiołów
skłonny siać nadzieję i zapomnienie
lecz sięgając po ziarno
nie znajdywałem niczego
 
tej nocy o szybę rozbił się ptak
zabolało jak lalka
poszarpana przez ogień
wyciągnięta spod gruzów



Brak komentarzy: