NIŻEJ
NIŻ POŁONINY
chłonę
szczerość przestrzeni
gdy
przysiadam na wetlińskim progu
w
chwilach zwątpienia okrywam się niebem
a ta
przestrzeń wiarygodna taka
nie
potrafię żyć
nie
potrafię umierać
nie
potrafię dokonywać wyboru
nie
rozróżniam dróg dobrych od złych
na
granicy światów
między
wzlotem świetlistym a bolesnym upadkiem
gdzie
spadają niedociosane anioły
na
drewnianej przysiadam skrzyni
w
jakiej ludzie przywykli przechowywać swoje życie
swoje
dziś
swoje
wczoraj
swoje
własne prawdy
przechwycone
z opróżnionych musztardówek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz