też kiedyś byłeś dzieckiem
a może nigdy nim nie byłeś
od razu wrzucono cię w dorosłość
zamiast konika na biegunach
rampa skazańców
wczoraj spod płótna
którym cię przykryto w szpitalnej sali
wysunęła się udręczona starością ręka
z milczącym oskarżeniem
wyblakłymi cyframi ustawionymi w szeregu
jak do apelu
to twój testament
nie miałeś zbyt wiele do przekazania
może jeszcze wśród pożółkłych kartek
literę P zamienioną w kotwicę
uciekam spojrzeniem za okno
mazowieckim wierzbom się przyglądam
wciąż jeszcze płaczą
wiem że jeśli myśląc o twoim życiu
zapytam teraz śmierć czy nieśmiertelność
Horacy tylko się uśmiechnie
mury znowu zadrżą ze strachu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz