przylatują
wieczorem
gdy
dzień się wystudza
moje
okno już czeka
dwa
cienie
dwa
ptaki
dokarmiam
je spojrzeniem
zbierają
okruchy
zostawiają
na szybie
nieznane
mi znaki
na
tej szybie
do
której
swoją
twarz przytulam
której
lęki zawierzam
jak
dłoniom matczynym
przylatują
tak ufnie
w
prostocie potrzeby
odlatują
tak pięknie
że
lecę wraz z nimi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz