z trudem oddychał miastem
milczał w konfrontacji z rozkrzyczaną ulicą
czuł wdzięczność za chodnik
który mu podarowała
a także za ścianę o którą mógł oprzeć
zmęczoną starość
poza tym nie miał nic
nawet resztek sił by unieść życie do góry
poczuć jak słońce doszukuje się w nim jutra
prześwietla spojrzeniem
nakrywa ciepłą dłonią
nie zależało mu na ludzkim współczuciu
nie zależało mu na niczym
dziękował za bezbarwny sen
w ciepłowniczej jaskini betonowej wyspy
kształtowanej przypływem aut
i odpływem ludzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz