ten
wieczór tak naprawdę
nic
nie obiecuje
nawet
nie wiesz na pewno
czy
jest już wieczorem
w
alejce świeci lustro
przez
deszcz wyrzeźbione
podchodzisz
żeby spojrzeć
w
oczy drzew i w swoje
liść
przecina kałużę
pod
zwiniętym żaglem
dryfuje
pchany słońcem
zakręca
pod lipą
gdzieś
tu stała tabliczka
nie
deptać trawników
jak
latarnie na skałach
pośród
fal i wiatrów
ten
półmrok od zachodu
nic
jeszcze nie wróży
przychodzi
bo przyjść musi
zgodnie
z ruchem planet
wkracza
wolno dostojnie
on
tu przecież panem
przysiada
się na chwilę
zostaje
na dłużej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz