wtorek, 17 marca 2020

Mane Tekel Fares




wypatruje napisu, o którym wie, że kiedyś się pojawi.
nie na ścianie, tylko na suficie, o piątej nad ranem.
pojawi się, to pewne. nie potrzebna tu żadna uczta,
która i tak pewnie okazałaby się stypą. jemu wystarczy
samo oczekiwanie i wiara, że te trzy słowa powrócą
tajemnicą, od wieków będącą pokarmem dla niedoskonałych
ludzkich umysłów i że odnajdzie ich pierwotne znaczenie.
nie to, wykłute na skórze, ciążące sinym piętnem od lat.

mane tekel fares

nad tym napisem pochylały się najtęższe umysły.
on nie musiał się pochylać, został rzucony na
strzaskane wcześniej kolana. drewnianym pałkom
łatwiej przyszło kruszyć osłabione głodem kości,
bo bezradni i zmęczeni bogowie poodwracali
w momencie kaźni głowy. wydawało mu się, że
dostrzega ich spojrzenie, że nawet rozumie,
dlaczego coraz częściej ustępują przed dominacją
ludzkiego gatunku, który sami stworzyli, nieświadomi
późniejszych skutków. a teraz patrząc na cyfry,
wytatuowane na żywej ludzkiej skórze, zapewne
wmawiali sobie, że siny numer znaczy to,
co sami chcieliby głosić napisem na ścianie,
gdyby odzyskali władzę nad światem. ale nie znaczył.
dla człowieka powalonego, gapiącego się w niebo,
cyfry te znaczyły coś zupełnie innego.

pojmano ponumerowano unicestwiono

tego numeru nikomu i niczemu nie udało się później
wybielić. nie był też żadną przepowiednią, tylko
wyrokiem. teraz już nieważne, czy z udziałem, czy też
bez udziału setki bogów, wymyślonych przez człowieka
po to, żeby w trudnych chwilach podtrzymywali nadzieję.
mógłby dziś powiedzieć było, minęło. ale nie minęło.
wkrótce trzyczłonowy napis powinien pojawić się
ponownie, tym razem sklejony z liter, nie z cyfr.
jest już do tego przygotowany. wypatruje na suficie
słów, które wyobraźnia ludzka od wieków ubiera
w lniany, siermiężny całun wyobrażeń.

policzono zważono rozliczono


Brak komentarzy: