okno
które mijałem
wbiło
spojrzenie jak kolec
nie
zrozumiałem
uciekłem
przed
kolejną infekcją
gładkiej
skóry
wróciłem
po
dzikość oczu
które
tam czekały
po
oswojenie śmiałości
po
samego siebie
którego
wciąż
się
uczę
nikt
jeszcze
o
piątej nad ranem
nie
kpił tak
z
moich lęków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz