Przyśpieszyła
kroki jesień,
noc
się nocy kłania,
niebo
wiąże szalik w grochy,
w
rozpiętej koszuli.
Dziś
bezsenność mnie wypluła,
jak
przeżyty dramat.
Już
nie kocha mnie świtanie
i
już tak nie tuli.
Nie
wymagam.
Ciągle
ufam
przymkniętym
powiekom.
Są
jak duch gasnących świateł
krążący
po scenie.
Wielkie
serca małych ludzi
wsłuchują
się w echo,
za
najmniejsze czułe słowo
odpłacają
drżeniem.
Na
zielonej klawiaturze
tańczą
krople świateł,
każdą
wychwyconą nutę
nasączyć
gotowe.
Przy
pomniku Fryderyka
wierzba
rosochata
spija
krople rozświetlone
Preludium
Deszczowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz