W oknie ram, na kominku, w fotografię zaklęci.
Ona młoda, on młody. Ona piękna, on piękny.
Ona patrzy przed siebie, on w jej oczy, w jej wnętrze,
nieświadomi przyszłości, tak naiwni wciąż jeszcze.
On bez lęku, że wkrótce już nie będzie kochanym.
Ona też nie przeczuwa łez przez niego wylanych.
Bo w tych ramach, w ich złocie, same proste marzenia,
jeszcze piękne warkocze, jeszcze śmiech i złudzenia,
jeszcze dłonie splecione w przekonaniu, że warto,
jeszcze droga słoneczna kusi bramą otwartą,
jeszcze kwiaty wiosenne na zielonym poboczu,
w ślepej wierze, że zieleń nie wybarwia się nocą.
I to chyba na tyle. Później... tamten się zjawi
i wykrwawi się wierność, aż po krzyk i nienawiść.
Zdrady, sądy, zmagania w twardej walce o dzieci.
Zresztą, życie jak życie, sami dobrze to wiecie.
Lecz na razie ... na razie nieświadomi wciąż jeszcze,
ona patrzy przed siebie, on w jej oczy, w jej wnętrze.
W oknie ram, na kominku, w fotografię zaklęci.
Ona młoda, on młody. Ona piękna, on piękny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz