Spotkali się kiedyś, wśród bzów i platanów
i poszli Wrzosową, Zamorską, Ułanów,
gdzie wieczór ich kusił,
gdzie młodość ich wiodła,
gdzie ławka wśród starych kasztanów.
Gdy szli Jaśminową, zajrzała mu w oczy,
tak bardzo pragnęła na biodrze dłoń poczuć,
a on opowiadał
o płazach i gadach,
o dziwnej budowie osoczy.
Na rogu Matejki myślała że może…
i pierś falowała, mój Boże, mój Boże,
a on wykład robił
o cieczach i gazach
i wzory nożem rył w korze.
Na Polnej myślała, że jednak to miłość,
a on jej tłumaczył jak drzewiej to było.
Sarmaci , Polanie
Galowie, Spartanie,
i całą ich losów zawiłość.
Na Twardej wziął oddech, lecz twarz mu płonęła,
więc lico zbliżyła, powieki zamknęła.
Kapitał jął streszczać,
jak tylko odpoczął,
i inne ważne dzieła.
Na rogu Tuwima i Bolka Chrobrego
drżąc niczym osika czekała ust jego,
a on aż się spocił,
gdy pędził przez stepy
z konnicą Budionnego.
Gdy nagle zniknęła, pomyślał, ach, szkoda,
bo park był już blisko, a noc była młoda,
bo jeszcze w zanadrzu
miał wiele tematów,
bo coś o różniczkach chciał dodać.
A księżyc … a księżyc tak pięknie dziś świecił
i srebrną poświatą zarzucał swe sieci,
a chłopak pot otarł,
bo wieczór z dziewczyną
tak bardzo biedaka podniecił.
Dziewczyna odchodząc ulicą Dantego,
raz jeszcze z goryczą zerknęła na niego.
Chłód nocy wystudzał
gorączkę jej ciała.
Cóż… szkoła nie uczy wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz