Pigmalionie
to już koniec
zostaw dłuto
obmyj dłonie
twoje dzieło
żyć zaczęło
gdyś je nazwał
Galateą
swoim ciałem
ideałem
dała miłość
dała chwałę
lecz coś nie tak
(wybacz nietakt)
kość słoniowa
nie kobieta
Pigmalionie
to już koniec
zostaw dłuto
obmyj dłonie
twoje dzieło
żyć zaczęło
gdyś je nazwał
Galateą
swoim ciałem
ideałem
dała miłość
dała chwałę
lecz coś nie tak
(wybacz nietakt)
kość słoniowa
nie kobieta
W moim domu jest światło
W moim domu jest wino
W progu wieszak na palto
W głębi stare pianino
Pod fajerką płomienie
W smużkach słońca muzyka
W drzwiach zdejmuję zmęczenie
Główki dziecka dotykam
W ramach czas zatrzymany
W szkle krysztali się róża
Sny lękami przegrzane
Dłoń kobieca wystudza
Tu się rodzę na nowo
Tu umieram gdy trzeba
Tutaj sięgam po słowo
Tutaj dzielę się chlebem
Moje myśli mur wznoszą*
Nie chcę dzielić się z nikim
Tą dziecięcą ufnością
Tym kobiecym dotykiem
/* my home is my castle/
to pierwsze
jak dar szklanej kuli
te dalsze
jak bańki mydlane
przygasa
zatraca się w chmurach
kolejne spotkanie
noc
ranek
i płyną
minuty skrzydlate
a z czasem
i lata popłyną
rozstanie
co dziś jest dramatem
zwyczajną się stanie
rutyną