nie wiem co wypiłem i ile
drzwi przekoziołkowały przez okno
podłoga stała się sufitem krzesła wysokimi stołkami
zostań ze mną
zaraz przyjdzie Salvador Dali
wbije ostre spojrzenie aż po inkrustowaną rękojeść
dopełni lodowatym no me toques los cojones
nie uciekaj na jego widok
tuż po nim Charles Bukowski
ćma barowa o szklanej duszy wypełnionej mętnym piwem
południe powitało go w zanieczyszczonej pościeli
obok nagiej kobiety bez imienia i przyszłości
nie zdziw się gdy zamiast cześć
powie ci wyjerdalaj
Henry Miller do rzeźbionej szklanki
z wysokoprocentowym życiem dorzuca kilka kostek lodu
będzie dla ciebie zapowiedzią że każdy kolejny transport
przywiezie ładunek twarzy bardziej okrutnych niż poprzedni
zakłóci podstawy wiary
ale stój
zaczekaj jeszcze
Allen Ginsberg to skowyt
przenoszony echem w kolejne pokolenia niepokornych
a poddany aborcji list Mrożka do Tyrmanda
miałby szanse zasiąść w panteonie pięknych i szpetnych
gdyby dane mu było ujrzeć światło dzienne
jeszcze Hłasko Wojaczek Himilsbach
a z nimi szpetni czterdziestoletni
strażnicy ogrodu w którym wydziczałe piękno
rozkwita samosiejką
*
Orfeuszu
to nie ogród to Hades
ty też już przerwij poszukiwania
jej twarz zapleciona smużkami nikotyny
to taka sama złuda jak inne twarze
które wyczarowujemy zapalając papierosa
o piątej nad ranem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz