już ci mówiłem
lubię spokój jesiennego nieba
ono ufność mojego spojrzenia
a może nie mówiłem
tylko porozumiewawczo zmrużyłem oczy
w których wiatr przysiadł na progu
a na dach zbiegało z nieba
senne stado słoni
deszcz o nieznanym imieniu
w bezimiennej empatii
powitał mnie łzą
zza grubych murów
siedmiopalczaste drzewo
kusiło mnie szczęściem
nie obiecywało niczego
ja niczego
nie żądałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz