Ten sen wydaje się groteską,
pozornie błachą i niczyją.
Lipcowe usta plują pestką,
jesienne oczy zazdrość czują.
TY - ścigająca się z motylem,
JA - uciekinier z końca września,
straszący oldskulowym stylem,
słyszący ciągle “pan tu nie stał”.
Pokusę grzechu zbywam dumą,
choć gdzieś tam w środku aż się pocę.
Tak bardzo chciałbym pestką splunąć,
by się zderzyła z twoją w locie.
JA - tlący się bezgłośną pieśnią,
TY - pełna soków i wilgoci,
poczęstowałaś mnie czereśnią.
Wybacz. O więcej nie śmiem prosić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz