cofnięta ręka
bezradność powiek
zwilżona twarz
to tylko życie
to tylko człowiek
to tylko czas
w niedoskonałym
mrocznym świecie
stojąc na
umęczonej ziemi
tak wiele można
unieść przecież
oprócz smartphona
uwierz
przemyśl
moja wrażliwość nie wymaga podlewania
potrzebuje co najwyżej księżycowego pyłu
księżycowej sonaty
słonecznego światła
jak wszystkie inne kwiaty podlega
procesowi fotosyntezy
na gałęziach dobrego i złego zawiesza
wiecznie dojrzewającą obietnicę nieśmiertelności
choćby ten łódzki cmentarz
utrwalony przez wspaniałego poetę w wierszu
o polskim grobie jego matki Żydówki
lub też Park Ocalałych
z Pomnikiem Polaków Ratujących Żydów
i przeszło 600 "drzewek pamięci" posadzonych
przez tych którzy w czterdziestym czwartym
przeżyli likwidowane Litzmannstadt Ghetto
spojrzenia i ręce wyciągane w stronę nieśmiertelności
sprawiają że spacerując Piotrkowską
nie zapominam nigdy o czekającej tam na mnie
ławeczce Tuwima
*
moja wrażliwość nie wymaga podlewania
co najwyżej doglądania i pielęgnacji
dla ciebie posadziłem specjalne ziarenko
karłowatą odmianę szczęścia
rozkwitnie wiosną
wyobcowany psychicznie biedaku
lecz się sam
nie chodź do terapeuty
wydrze z ciebie dzieciństwo
obnaży do naga matkę
postawi pod pręgierzem ojca
wykrwawi dziecięcą spontaniczność
zakpi z miłości
wybarwi wyobraźnię
i wymyślone przez ciebie kolory
których nikt inny nie doświadczył
nie zostawi nic co twoje
zrobi z ciebie normalnego
jednego z milionów
wysłucha
nie odezwie się
skasuje dwie stówy
powie że godzina już minęła
wystawi za próg na pożarcie tłumu
byś poczuł się jego cząstką
ale nie będziesz umiał
nie potrafisz
obejrzysz się za siebie
na zamknięte drzwi
postawisz stopę
zaczekasz chwilę
pójdziesz dalej
bez przekonania
bez wyboru
kiedy to było
myślę że wczoraj
nie ważne liczby
różaniec życia
to perły których
nie oddasz za nic
bo przecież starość
to tylko cyfry
i nie jest dla tych
co zawsze
z matną mieli problemy
o nie
nie dla nich
przyłóż do oka lupę
by mieć
właściwą miarę
po ziemi idzie mrówka
to ty
to twoja szarość
nie widzisz
nic dziwnego
zbyt wiele ich tam goni
spośród miliarda mrówek
niełatwo cię wyłonić
no to lecę
na razie
wrócę
zawsze wracam
tak jak wczoraj
jak jutro
jak lat temu dwieście
po to twoje
czekanie
po talerz na stole
po pergamin na twarzy
w którym tyle treści
wyobcowany psychicznie biedaku
lecz się sam
nie chodź do terapeuty
wydrze z ciebie dzieciństwo
obnaży do naga matkę
postawi pod pręgierzem ojca
wykrwawi dziecięcą spontaniczność
zakpi z miłości
wybarwi wyobraźnię
i wymyślone przez ciebie kolory
których nikt inny nie doświadczył
nie zostawi nic co twoje
zrobi z ciebie normalnego
jednego z milionów
wysłucha
nie odezwie się
skasuje dwie stówy
powie że godzina już minęła
wystawi za próg na pożarcie tłumu
byś poczuł się jego cząstką
ale nie będziesz umiał
nie potrafisz
obejrzysz się za siebie
na zamknięte drzwi
postawisz stopę
zaczekasz chwilę
pójdziesz dalej
bez przekonania
bez wyboru
moja wrażliwość nie wymaga podlewania
potrzebuje co najwyżej księżycowego pyłu
księżycowej sonaty
słonecznego światła
jak wszystkie inne kwiaty podlega
procesowi fotosyntezy
na gałęziach dobrego i złego zawiesza
wiecznie dojrzewającą obietnicę nieśmiertelności
choćby ten łódzki cmentarz
utrwalony przez wspaniałego poetę w wierszu
o polskim grobie jego matki Żydówki
lub też Park Ocalałych
z Pomnikiem Polaków Ratujących Żydów
i przeszło 600 "drzewek pamięci" posadzonych
przez tych którzy w czterdziestym czwartym
przeżyli likwidowane Litzmannstadt Ghetto
spojrzenia i ręce wyciągane w stronę nieśmiertelności
sprawiają że spacerując Piotrkowską
nie zapominam nigdy o czekającej tam na mnie
ławeczce Tuwima
*
moja wrażliwość nie wymaga podlewania
co najwyżej doglądania i pielęgnacji
dla ciebie posadziłem specjalne ziarenko
karłowatą odmianę szczęścia
rozkwitnie wiosną