Czasami nucę dumkę o sokołach,
o przydomowej czerwonej kalinie.
Obok mnie anioł z przestrzelonym skrzydłem,
zadbam o niego, jestem mu to winien.
Nie martw się o mnie. Pomyśl o czymś dobrym,
o chwilach ciszy na rozrytych stepach,
o wiośnie, która niełatwą ma drogę
lecz w końcu dotrze. Bóg nam to obiecał.
Co z sokołami z narodowych pieśni?
Dron je przegonił, to przed nim uciekły,
znalazły gniazda w ukraińskich sercach,
to ważne, żeby przeżyły to piekło.
A co z kaliną? Z czerwoną kaliną,
która nas łączy pod swoim symbolem?
Jej krople bardziej czerwone, jak dawniej,
za to gałęzie tak samo zielone.
O czym rozmyślam? To skromne marzenie,
że gdyby przyszło z bombami się mierzyć
ktoś zadbał o to, aby moje ciało
spoczęło w grobie, w którym matka leży.
Chciałbym, lecz tego nikt dziś nie obieca,
więc o czym innym myślę teraz stale,
by krzyż stepowy nie był bezimienny
i żebyś kiedyś mogła mnie odnaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz