blask chryzantem nie ułatwia rozstania
jest ledwie pigułką łagodzącą ból przed snem
w którym jestem jaszczurką i jednocześnie
nadlatującym z góry jastrzębiem
zmagam się z fantomowym bólem skrzydeł
szponami wbijanymi we własny kark
w gęstych i mętnych otchłaniach czegoś
co ludzie zwykli nazywać niebem
najchętniej położyłabym się obok ciebie mamo
na podświetlonym zniczami marmurze
wystarczyłoby mi twoje milczenie
i umiejętność słuchania
potrzebuję tych rozmów
moja córka ma twoje oczy
taką samą determinację i pewność siebie
cieszę się z tego i jednocześnie boję
ty też się o mnie bałaś
brakuje jej babcinego wsparcia
jeszcze bardziej ojcowskiego szeptu i pocałunku
osiadającym na czole z cichym dobranoc
ojcowskiej dłoni serca głosu nawet gniewu
nic na to nie poradzę tak zarządził los
tak zarządził on
tak zarządziłam ja sama
wiele zrozumiałam i dalej mało rozumiem
dojrzałam a wciąż czuję się niedojrzała
uparcie sama wyznaczam drogę i wciąż błądzę
kurczowo trzymając się przekonania
że moją największą miłością jest życie
nawet jeśli nie potrafi okazać wzajemności
zawsze będę to na własny użytek tłumaczyła
wrodzoną nieśmiałością
nie wiem czy naprawdę mnie słuchasz mamo
kiedy żyłaś
byłaś bardziej rozmowna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz