poniedziałek, 25 listopada 2024

Jak liście jesienne


Mogłaś rozmyć się w tłumie

sunącym ulicą,

nieuchwytna dla oczu

pośród innych duchów,

lub mignąć w snach porannych

i wtopić się w nicość,

tak jak senne obłoki

rozwiane podmuchem.


W codziennym zniewoleniu,

w goniących nas sprawach,

coraz trudniej dziś dostrzec kogoś,

kto jest obok,

coraz rzadziej schowani

w letnich gęstych trawach

strącamy chciwym wzrokiem

taki właśnie obłok.


Mogłaś przebiec, przepłynąć,

przefrunąć, przeskoczyć,

w głównym nurcie wszechświata

albo gdzieś tam z boku

i minąć mnie jak listek

poddany niemocy,

zagubiony w kanałach

kosmicznych rynsztoków.


Mogłaś, lecz nie przemknęłaś.

Los nam to uprościł,

zderzył ciała błądzące

w podniebnym chaosie,

wzbogacił przyciąganie

teorią względności

i prawem ludzkich tęsknot

krążących w kosmosie.


Nie jesteśmy księżycem.

Słońcem też, niestety,

zaledwie czymś na miarę

materii promiennej.

Nawet jeśli to tylko

namiastka komety,

rozjaśniamy ciemności.

Jak liście jesienne.



Brak komentarzy: