wchodzę w ten wiersz miarowym oddechem,
nasączam życiem, spłacam ratę wieczystego długu.
między słowami osadzam lichtarze, osłaniam dłonią,
wyczarowuję uległość nocy i hardość przebudzenia.
w tyglu niewypowiedzianych słów, większym niż
Wielki Zderzacz Hadronów, twój świat zderza się
z moim, wyzwala energię przeczuwaną a jednocześnie
wciąż nierozpoznaną. generuje wibracje i dźwięki,
dla których poeci wymyślają światłoczułe wizje
i obrazy. uwalnia atomy, scalane przez czas
i przestrzeń w liryczne cząsteczki kosmicznej materii.
na peryferiach Mlecznej Drogi twój świat zderza się
z moim, eksploduje iskrą kilku tysięcy volt, wznieca
pożar głodnych serc i dłoni, nadaje wieczystość chwilom,
sprawia że wysrebrzona księżycem dusza poezji
staje się słowem. staje się ciałem.
w nocy mijając lustro, nieopatrznie straszę je zanikiem
powiek i kumulacją zmarszczek. udaje że śpi. ono też
samo w sobie jest cząstką mojej duszy. to ta krótka
szczególna chwila, gdy słowa wydają się zbędne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz