szklane niebo przenika
firanki styczniowe
zsuwając się po soplach
zatraca się w bieli
odpływam prowadzony
rodzącym się słowem
które sfruwa nad ranem
na skrzydłach
anielich
cisza wplata muzykę
w wygaszaną tęczę
białym pyłem osiada
na śpiących klawiszach
nie musi ich naciskać
wiatr ją w tym wyręcza
bezgłośnymi nutami
świat do snu kołysząc
na przymkniętych powiekach
osiadają słowa
jasnoskrzydłe frunące
snem rozkołysanym
noc je w strofy nawleka
by w ciszy przechować
nim wystygną w popiele
między diamentami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz