wrócisz zmęczony podróżą
rutyną przewiążesz kwiaty
z każdą wręczaną jej różą
sumienie spłacasz na raty
upchasz swą skruchę w wazonach
pośpiesznie suknię z niej zsuniesz
przyjrzysz się rano wtulonej
stroskanej w sennej zadumie
bo już cię tamto nie mami
bo wszystko teraz chcesz zmienić
bo tyle kwiatów przed wami
bo tyle rat do spłacenia
bo tu twój cichy przytułek
który cię ciągnie w te strony
w którym przytula ktoś czule
tego co chce być tulony
a słowo przytul osiada
zgłodniałe na parapecie
gdzie czeka wspólna biesiada
gdzie ziarnem ptaki karmicie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz