niedziela, 27 lipca 2025

Otulina

zapamiętałem co mówiłaś

prawdziwa miłość nie istnieje


wybacz przekorę buntownika

ja tylko tak na przekór

pod prąd niewygodnym prawdom


gdyby nie twoja niewiara

przegapiłbym to niewielkie coś

co wtuliło się bezbronne i ciche

jak mała sierotka

jak mysz pod miotłą

jak sen o piątej nad ranem

w otulinie beztroskiej nieświadomości


twoje zagubione spojrzenie

bezgłośnie mówiło ach głupia jestem

sama nie wiem co mówię

uciekało przed słowami w bok

nie potrafiłaś dogonić

a mnie się udało


głos zwątpienia nie jest w stanie

mierzyć się z dzwonami

ale przecież są jeszcze dzwoneczki

ich ckliwe i uwodzące westchnienia

naiwnemu straceńcowi to wystarcza


wystarcza



sobota, 19 lipca 2025

Uczyłaś mnie słów

 pójdźmy alejką

właśnie tą

siądźmy na ławce

właśnie na tej

dobrze się domyślasz


zaczekaj aż zanucę

bo zanucę

to samo co wtedy

tańczyć nie musimy

wytańczyliśmy już wszystko

w s z y s t k o

to słowo powinnaś znać


to ty

uczyłaś mnie ogrodów

ich tańca i muzyki

kropli deszczu na twarzy

kropli słów

w nienasyconych wierszach

dostępu do pojęć takich jak

wszystko nic

dzień noc

zawsze nigdy


uczyłaś mnie słów

ja uczyłem cię

dotyku




niedziela, 13 lipca 2025

* * *

 ta noc nienocna jakaś

potyka się co krok

zwalnia na zakrętach

wgniata ślady stóp

w gładkość poduszki obok

uczy pokory rozkrzyczane milczenie

upycha w skorupę ślimaczący się dotyk


słowa szumią zapachem 

rozpychają się

przeciągają

przekręcają na drugi bok

w nienapisanym jeszcze wierszu

bez ambicji i bez pytań

ile zdoła pomieścić 

niezapisana kartka

która tylko z przekory

litując się nade mną

mami obietnicami


obiecaj

że jeszcze coś obiecasz

ja obiecam

że nie będę już

nic obiecywał




środa, 9 lipca 2025

OCZY PROSZĄ CZYTAJ


proszą szeptem

nie silą się na krzyk

ani na modlitwę o świat bez rozstań

wyczytaną treść formatują w strofy

unikają prozy życia

boją się ostatniego rozdziału

napisu koniec


składam poszczególne litery

nie jestem dobry

w czytaniu cudzych oczu

i znacznie gorszy

w czytaniu własnych


składam je w namiastkę słów

w samosiejki wydziczałych oczekiwań

w tańczącą smużki nikotyny

w palce zaciśnięte na kieliszku

sprawdzam czy pod wycieraczką

czeka na mnie klucz do przechowalni

poetyckich wzruszeń


noc drzwi zamyka

czas nie uznaje zamków

siada na progu