ta noc nienocna jakaś
potyka się co krok
zwalnia na zakrętach
wgniata ślady stóp
w gładkość poduszki obok
uczy pokory rozkrzyczane milczenie
upycha w skorupę ślimaczący się dotyk
słowa szumią zapachem
rozpychają się
przeciągają
przekręcają na drugi bok
w nienapisanym jeszcze wierszu
bez ambicji i bez pytań
ile zdoła pomieścić
niezapisana kartka
która tylko z przekory
litując się nade mną
mami obietnicami
obiecaj
że jeszcze coś obiecasz
ja obiecam
że nie będę już
nic obiecywał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz