kałużą płynął suchy liściasty żagiel
ja płynąłem
czasami tak się zdarza
gdy nachodzi mnie syndrom
powrotnej drogi
z drzewa zeskoczył kasztan
ja zeskoczyłem
nie bałem się upadku i pęknięć
przerabiałem to przez lata
zwłaszcza wtedy
zanim sam stałem się jesienią
chryzantemy ustępowały z drogi
ja ustępowałem
wymiana gestów i uśmiechów wystarczała
nie trącaliśmy się gałązkami
kwiat z plastiku
który tyle razy mnie prosił
o przyjęcie do znajomych
był mniej delikatny
wczepił się w rękaw
nie rozumiałem o co pytał
nie był szelestem
nie był wierszem
nie był muzyką
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz