chciałbym dać ci coś z siebie
lecz niewiele mogę
zacięła się szuflada
z pięknymi kłamstwami
szukam słów co kołując
osiądą jak motyl
zanim głodne spojrzenie
znów się przeszkli łzami
smutno mi
kiedy widzę jak wyciągasz dłonie
smutno zapewne trochę
i trochę też miło
wykruszam cząstkę siebie
nic więcej nie mogę
pod wiatr rzucam kłamstwami
by snem powróciły
nie uznajesz bezruchu
nie znosisz nicości
wbijasz we mnie spojrzenie
szare spokorniałe
odpycham je od siebie
w geście bezradności
nie mam więcej obietnic
wszystkie już rozdałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz