czwartek, 11 października 2018

Popioły wnętrzom wydarte


posypały się kasztany na warszawski bruk
nasączyły się zapachem mokrych traw
tak jak zawsze w stronę Wisły schodzę wolno w dół
tak jak zawsze lecz tym razem idę sam
nie zaglądam ludziom w oczy drażni mnie ich śmiech
w swoje nie chcę też zaglądać no bo nie
zostawiłem w przechowalni swój wczorajszy dzień
przysłoniłem okiennice czarnym snem

ref.
coś tli się wciąż coś się dopala
na zgliszczach łatwopalnych dni
a popiół ten jest zwykłym żalem
wydartym z wnętrza aż po krzyk
a popiół ten jest zwykłym żalem
wydartym z wnętrza aż po krzyk

chłopak ściska swą dziewczynę gdy mijają mnie
śmiechem bramy jej otwiera w inny świat
sięga uczuć na wysokość mazowieckich drzew
i wypełnia własnym wiatrem jakoś tak
wzrok odwracam i przemykam tak jak bym się bał
lecz po chwili powstrzymuję ślepy bieg
jakaś siła za łeb ciągnie żeby wrócić tam
i przypomnieć własne wczoraj na ich tle


ref.
coś tli się wciąż i coś dogasa
opóźnia się kolejny świt
gapi się z lustra pysk Judasza
co uparł się w milczeniu pić
gapi się z lustra pysk Judasza
co uparł się w milczeniu pić


Brak komentarzy: