czwartek, 28 lutego 2019

Rosemary

bo czym była ta kołysanka... czym była sobie,
jeśli nie snem, nie półsnem jeszcze jakby,
więc ćwierćnutą pierwszą, całą nutą
już po krótkiej chwili, osuwaniem się
pojedynczych tonów ku parkowym brzegom,
płytą tektoniczną zarazem, dwoma płytami nawet,
pod bezwolnym oceanem,

jeśli już chcesz wiedzieć..., podałem nutom ramię
i kołysałem się z nimi, z nimi wraz, małe ramionka
szarpnęły, w zbiorowy rezonans wprowadziły,
ugniotły jak papkowatą bezwolną masę, poddały
tyranii, ubezwłasnowolniły, a gdy kołysanie ustało,
poszedłem w przesadnie przejętym rolą tłumie
drobnych nutek, tłumiku raczej, na spotkanie ciszy,

bo jeśli pytasz...  ostatnie to stopnie, grunt chyba,
a jeśli jeszcze nie grunt, to brzeg bulwarów
zanurzających się w wodzie, rozchodzące się kręgi
ciszy, o tak, ciszy właśnie, bo uwierz mi, że jest cisza,
której się nie słyszy, bywa też taka, której słucha się
bardzo uważnie, uważnie bardzo, jak muzyki,
jak kołysanki, bo o nią właśnie pytasz,

więc jeśli już... ta kołysanka wędrówką w wyciszenie
była, paradoksem kołysankowo wędrówkowym,
zaciąganiem bezszelestnej zasłony, ostatnim słowem
w rozmowie serca z rozumem, chyba z rozumem właśnie,
w igraszkach czarnych klawiszy z białymi, wyzwoleniem
była, uwolnieniem.


poniedziałek, 18 lutego 2019

Pomiędzy dłonią i dłonią



Pomiędzy snem a spełnieniem
piaskownica, podwórko i trzepak,
stara brama, a za nią ulica,
która kiedyś zdawała się ślepa.

Pomiędzy nocą i nocą
rozciągnięte w niedosyt czekanie,
trzy posiłki, dwie kawy, papieros,
dzień powoli schodzący po ścianie.

Pomiędzy chwilą i chwilą
niepotrzebny jest dach, ani ściany
mamy ławkę parkową, bulwary,
miękkość traw, wygniatanych plecami.

Pomiędzy dłonią i dłonią
niby wszystko, a ciągle wciąż mało.
Właśnie wczoraj to COŚ się zjawiło
Poprosiło o nocleg. Zostało.







środa, 13 lutego 2019

WITRAŻE W KOLORZE HAIKU



ocean liści
drzewa rodzą bursztyny
w parkach witraże

dzień drzwi zamyka
czas na uwięzi
ociera się o stopy

w rozgwieżdżonych kałużach
krople płyną ku niebu
ja im naprzeciw

nie jestem deszczem
kilka kropel zaledwie
zaledwie kilka


piątek, 8 lutego 2019

SZLACHETNOŚĆ KAMIENIA



cesarskim cięciem
wyrzeźbiono w tobie szczęście
poddane obróbce stało się
szlachetnym kamieniem

syn
którego mi urodziłaś
przyprowadził dziś swoich synów
zasynowiło się to nasze życie
zasynowiło

nie przynoszą już laurek
wypełnionych kwiatami
niezdarnymi aż do zakochania
ale potrafią kiedy trzeba
odkleić smatrtphony od dłoni
schować je głęboko w kieszeniach
a to też przecież szlachetność kamieni

Kacper napił się z tobą wina
Dominik poprosił o kawę
Filip w kuchni podziękował pocałunkiem
za pyszny obiad

zielone krople rosy
na jesiennej
broniącej się trawie

---

(8.02.2019)