wtorek, 30 lipca 2019

DOJRZAŁOŚĆ OGRODÓW




stuletnie drzewa wciąż się cieszą deszczem
przyzywają gestem pomarszczonych dłoni
otwierają bramy zielonych ogrodów
po cień i wyciszenie

daję im w zamian siebie

wchodzę po odchodzący już świat
uczepiony gałęzi ściągany w dół 
ciężarem doświadczeń i przeżyć 
wchodzę po świeżą rosę
po deszczowe preludium Chopina
po samego siebie
po rozsłonecznione prześwity życia
w których uczyłem się śmiać i płakać
nie cofać dłoni przed kwiatami
proszącymi o zerwanie

cieszę się deszczem tak samo
jak te stluletnie drzewa
jeszcze nie pora zawracać

cofam uniesioną stopę w obawie
że może gdzieś jeszcze błądzisz
dojrzałym już kwiatem

tyle czasu minęło
byliśmy tacy młodzi

BAZA LUDZI WCIĄŻ UMARŁYCH


świat u stóp
lub raczej ty w niewoli świata
szklane ściany
szklane dusze
szklane twarze
zawieszona w jasnej nucie jak w kapsule
patrzysz na nich bez nadziei
i bez marzeń


już nie szukasz w szklanych
oczach oznak życia
w twoich też powoli stężał dawny skowyt
zapatrzona
zaczadzona
zamroczona
baza ludzi swojej śmierci
nieświadomych


nie powita nikt śniadaniem gdy się zbudzisz
nie przeniesie cię na rękach w stronę szczytów
ze snu do snu
z przebudzenia w rozbudzenie
z rozbudzenia w rozbełtanie kolorytu


o nich właśnie
o tych maskach zamiast twarzy
o tych ludziach których tak naprawdę nie ma
laserowej mlecznej drodze nad głowami
brudnej forsie roztrwanianej na złudzenia
o spojrzeniach powbijanych jak pazury
w blade ciało wybielane przez neony


o tym płyniesz
pod księżycem ci nieznanym
o tym tańczysz
na obłoku przywłaszczonym






piątek, 12 lipca 2019

***


nie odbieraj jej tego
co w tych oczach dostrzegasz
tyle jutra
bez lęku
bez pytań

mgła niebieska
oplata
ostre krawędzie świata
w którym pąk
rozchyleniem
rozkwita

bo to oczy dziecięce
a w nich ufność i piękno
wzbogacone
beztroską
I wiarą

nie odbieraj jej tego
co w tych oczach dostrzegasz
taka ufność
prawdziwym jest

darem