stuletnie drzewa wciąż się cieszą deszczem
przyzywają gestem pomarszczonych dłoni
otwierają bramy zielonych ogrodów
po cień i wyciszenie
daję im w zamian siebie
wchodzę po odchodzący już świat
uczepiony gałęzi ściągany w dół
ciężarem doświadczeń i przeżyć
wchodzę po świeżą rosę
po deszczowe preludium Chopina
po samego siebie
po rozsłonecznione prześwity życia
w których uczyłem się śmiać i płakać
nie cofać dłoni przed kwiatami
proszącymi o zerwanie
cieszę się deszczem tak samo
jak te stluletnie drzewa
jeszcze nie pora zawracać
cofam uniesioną stopę w obawie
że może gdzieś jeszcze błądzisz
dojrzałym już kwiatem
tyle czasu minęło
byliśmy tacy młodzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz