środa, 21 sierpnia 2019

ŻEGNAJ, SMUTKU


Mój smutek nie jest bezimienny. To imię wymyśliłem zanim się
jeszcze pojawił. Czekało na pierwszego napotkanego,
a pojawił się on. Nie zamierzam zdradzić tego imienia.
Traktuję to jako zobowiązanie w imię przyjaźni i długotrwałej
zażyłości. Lubi jak się tak do niego zwracam.
Rozmawiamy ze sobą.

Czy smutek może nie być smutny? No właśnie... to akurat jedno
z moich przypadkowych odkryć. Siada ze mną do porannej kawy.
Ma jeszcze inne imiona, ale nie lubi, gdy mu je przypominam.
Wspólna kawa, owszem. Nawet film wieczorem. Tylko do łóżka
go nie dopuszczam, bo by się za bardzo znarowił. Łóżko nie jest
dla niego. Dla kogo, nie pytajcie. On też nie pyta.

Lubimy żartować. Nie uwierzycie... śmiejący się smutek.
Gdy pytam, czy obejrzy ze mną Witaj smutku, wie, że to żart.
Myślę, że zna ten film. Ale żeby nie było nam za wesoło,
napisałem wiersz Żegnaj smutku. Przeżył to bardziej, niż myślałem,
bo wbrew pozorom ma romantyczną duszę i skrytą gdzieś głęboko
wrażliwość. Bardzo przeżył. Być może nawet boi sie tego wiersza,
bo rzadko ostatnio do mnie zagląda. A ja już nie potrafię
napisać innego, coś się we mnie zacięło. Nie potrafię i już.

Żegnaj, smutku.





Brak komentarzy: