sobota, 21 grudnia 2019

Powroty

kiedy podchodzisz pod jej drzwi

zmęczone miasto jeszcze śpi

pusta otacza cię ulica
zamiast latarni sierp księżyca
choć bardzo pragniesz
nic nie słyszysz

nieprzenikniona mowa ciszy

pod oknem zagubiony stajesz
czekasz
aż spłoszy cię świtanie

przemierzasz dachy i balkony
jak duch zawłaszczasz świat uśpiony
ślepych okiennic węszysz zmowę

słuchasz

wyciągasz w górę głowę

potem odchodzisz wolnym krokiem
śledzą cię zimne oczy okien
a wokół
dokuczliwa pustka
jak zaciśnięte w złości usta
jak zagryzione z bólu wargi
jak kołujące
ptasie skargi

i wiesz już
w całej swej niemocy
że znów tu wrócisz którejś nocy
ślepo bezwolnie i poddańczo
jak trawy które z wiatrem tańczą
w niewoli łatwopalnych wierzeń

że wyjrzy kiedyś
że dostrzeże


Brak komentarzy: