Oni
tam teraz schowani przed światem
Trochę
rozważni i trochę szaleni
W
połowie młodzi w połowie dojrzali
Drżą
w parabolach rozchwianych motyli
Niby
odważni a przecież lękliwi
Podają
sobie dorosłą nieśmiałość
Ciułają
szczęście z chwil sypkich jak piasek
Bogaci
w kruchość i ulotność chwili
Świadomi
świata który właśnie tworzą
Liczą
minuty a jakby nie liczą
Los
zawierzają kurczącej się świecy
Pozaplatani
oddechem i szeptem
W
cichym poszumie odkrywanych skrzydeł
Przez
sufit fruną wydarty obłokom
Pozostawiają
wciąż niżej pod sobą
Czas
chybotliwy oparty o bezkres
Oni
tam teraz kołują nad ziemią
Zachłanni
siebie
Chciwością
śmiertelną
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz