Dwa orły, dwa cienie,
objęci ramieniem,
w pijackim uścisku złączeni,
i jeszcze ten trzeci,
co dzierżył kajecik,
bo pragnął to w sztukę zamienić.
Już Romcio pod stołem,
a Julian z mozołem
nadzieje pokłada w przetrwaniu.
Pijacki głos woła
gdzieś z dołu, spod stołu,
- daj pyska, bo kocham cię, draniu.
Przysnęli nad ranem,
Romeo z Julianem,
a William za nimi się stoczył.
On też się nawalił
i razem tak spali,
aż słońce zajrzało im w oczy.
Willkowi łeb pękał,
niewiele pamiętał,
jak zwykle, po nocy szalonej.
Z tej prostej przyczyny
pijackie wyczyny
przerobił na scenę z balkonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz