wtorek, 24 listopada 2020

* * *

 


zadumali się niebiescy

bo nie taką chcieli Ziemię

skrajem lasu

człowiek kroczył

uciekało wilcze plemię


zatrwożyła się wilczyca

przygarnęła

młodą psiarnię

spójrzcie dzieci

to są ludzie

mają zęby

pamiętajcie




środa, 18 listopada 2020

Ten cały zbędny świat

 Zachłanne spojrzenie zlizuje piasek z półnagiej

dziewczyny. Cień osiada wielkim skrzydlatym ptakiem,

walczy ze słońcem o pierwszeństwo dotyku, zawłaszcza

ramiona i biodra, odsuwa na bok cały zbędny świat.

Niezbyt daleko. O centymetry. O metr zaledwie,

i aż o metr. O ułamek nadmorskiej plaży


Samotność nie jest dożywotnim wyrokiem. Jeśli zaboli,

wykrzycz ją żywiołowi, fala przechowa ten krzyk.

Deponowanie lęków, próśb i skarg, to jej powinność.

Odda je, gdy poprosisz. Wrócą do ciebie pytania,

na które nieograniczone w swej mądrości morze

też nie znajduje odpowiedzi.


Przyklejone ziarenko piasku potrafi przysłonić nie tylko

morze. Przysłania wszystko. Wędrująca w dół po szyi

kropla  przesuwa granice oczekiwań. Przez jej pryzmat

spogląda się dalej. Widzi więcej. Pragnie bardziej.



wtorek, 17 listopada 2020

* * *

 


a potem spłynęła ciemność

spłynęła razem ze mną

uznałem jej mądrość

jej siłę



by piękna nie budzić śpięcego

oparty plecami o niebo

patrzyłem

patrzyłem

patrzyłem


czwartek, 12 listopada 2020

Dotyk

 wiele spojrzeń przed nami

i wiele niespojrzeń

pod jabłonią ogrodu

dobrego i złego

przysiadam na gałęzi

ptasim drżeniem tańczę

śnię zanim jeszcze zasnę

budzę się nie budząc


wciąż się łudzę

że cisza skrapla się nutami

z których gniazda wijemy

w odruchu przetrwania

chwila w której odfrunę

i ta gdy tam wrócę

połączy cichy skowyt

cienką nutą tkany


twoje oczy zachłanne

wsparte siłą zaklęć

suną palce ku szczytom

a szczyty ku palcom

dotknij tak

jak powinien dotykać mężczyzna

nie ucieknę

nie strącę

może tylko zadrżę



środa, 11 listopada 2020

* * *

 wy

którzy chcecie

zbawiać świat

ustawcie szyki

w poprzek drogi


ja chcę się

świętować

chcę się śmiać

łzy wam zostawiam


i deszczowi



Co nam w duszy gra

 

a ta dusza...


może nie ocean

bardziej akwen

z przepastną głębiną


a to granie...


rybką nieśmiertelną

niedostępną żarłaczom

rekinom


Cztery strony świata

 

akurat w tańcu

akurat w tej chwili

świat przywołują

myśli

nieproszone


znikną

jak zawsze

gdy skończysz wirować


cicho

na palcach

każda w swoją stronę



piątek, 6 listopada 2020

Bezszelestni

 rozdzieleni

marmurem pomników

bezszelestni

w wędrówce

przez wieczność


odnajdują

wspomnienie dotyku

w złotym krążku

na palcu

serdecznym




środa, 4 listopada 2020

RACHUNEK ZWĄTPIENIA

 wczorajsze dzieci

umierają dziś na starość

wciąż ne wiedzą jak należy umierać

nikt ich tego nie uczył


bywa że nie pamiętają 

czy wciąż jeszcze żyją

czy już odeszli

bywa też że pamiętają za dużo


nikt nie mówił im choćby tego

że rachunek sumienia należy robić

również za grzechy cudze

tak byłoby uczciwiej


zawsze czujemy się lepsi

oceniamy innych krytycznie i surowo

oni patrzą na nas podobnie

to pomaga żyć

czy pomoże lepiej umierać

trudno powiedzieć


a ci co czyniąc znak krzyża

mówią że znają prawdę

wcale nie są mądrzejsi


stając przed uchyloną zamgloną bramą

staną też przed tym samym co my

prostym rachunkiem

zwątpienia



poniedziałek, 2 listopada 2020

TĘSKNICA

 a w tej tęsknocie

jakaś dzikośc

bo z dzikich uczuć się wywodzi

jakże cudownie dziczeliśmy

w fermencie buntu

gniewni

młodzi


jak nazwać dzikość

dziś po latach

gdy wychłodzoną kroplą spływa

chyba tęsknicą nie tęsknotą

tak w resztkach buntu

ją nazywam



niedziela, 1 listopada 2020

KARTONOWE DZIECI

 nie musicie cyklicznie

naciskać mi krtani

i poluzowywać

potrafię sama oddychać


nie musicie prowadzić na smyczy

potrafię wytyczać własne ścieżki


nie musicie chronić mnie

przed drzewem dobrego i złego

nic nie kusi bardziej niż

zakazany owoc


nie musicie zakrywać mi ust

chroniąć gardło przed anginą

chcę wreszcie sama diagnozować

krzyczeć


czasem nawet zakląć



* * *



przez próg nocy przemykam

po śladach rozmytych

omijając kałuże

lęki

niepokoje


rano znów mnie powita

miękki dotyk świtu

i włosów

co nie moje


a tak bardzo moje